Jak gość wziął mnie na ręce żuciłam Holdowi spojrzenie typu " No dzięki... ". Facet polożył mnie na jakimś stoliku i zacząl macać mi łape. Warczałam na niego i gruzłm jego ręke ale na niego to nie działało. Po chwili dałam sobie spokuj. I tak buc nie wskuram. On i tak mnie zbada. Po paru minutach moja lapa byla w bandarzu a ja w klatce.
- Przepraszam to przezemnie.
- Spoko,nie jest aż tak źle. Wiesz tylko pare dni musze to nosić. A potem mi to ściągom.
Pies patrzył na moją łapę ze współczuciem.
- Napewno cię nie boli.
- Napewno. Ale powiem ci jedno, nie życzs nikomu aby tam trafić. - powiedziałam wskazując na bydunek gdzie przed chwilą byłam.
- Aż tak tak źle?
- Koszmarnie!
Kolejne dni były długie i nudne. Większaść tych dni przeleżalam do góry brzuchem koszmarnie się nudząc. W końcu mi to sciągnęli.
- Tak odrazu lepiej...
Do shroniska weszły znane mi już dziewczyny.
- One też do adopcji?
- Nie one to akurat na spacer.
Dziewczyny podeszły do klatek i przypięły mi i Holdowi smycze. Spokojnie wyszłam z klatki i poczekałam na dziewczynę zamykajacom drzwi z klatki. Holdowi chuba nie podobało się to ograniczenie swobody.
- Spokojnie, spokojnie. Wyjdzimy z tąd na sppacer a potem niestety wrucimy.
Wyszliśmy za tefen tego więzienia. Szliśmy jakąc leśną drogą. Dziewczyny żucały nam zabawki i biegałyz nami.W końcu zmęczone usiadły nad jakiąś żeką i pozwoliły nam się w niej pobawić. Weszłam do wodya po chwili już pływałam. Hold stał w wodzie do połowy łap i zacząl mnie chlapać. Nie zostałam mu dłużna i skoczylam na niego zatapiajac go w wodzie. Tak rozpoczęlam wojnę...
Hold?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz