Po jakimś czasie, gdy opiekun poszedł, przyszedł do mnie Dakota. W pysku trzymał piękną, czerwoną różę.
- Dziękuję- uśmiechnęłam się i wzięłam od niego kwiat, zanosząc do budy- Nie pokaleczyłeś sobie języka?- spytałam z troską, gdy do niego wróciłam.
- Nie, na szczęście nie- liznął mnie w policzek.
- To dobrze- trąciłam go lekko nosem- Wypuszczają nas tutaj czasami?- spytałam, siadając obok niego.
<Dakota?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz