Postanowiłem się nie wtrącać. To jej życie, a nie moje. Co mnie obchodzą smutki jakiejś tam Kate? Problem? Niech sobie sama radzi. Niech nie myśli, że wywołała we mnie współczucie. Z resztą... Gdyby chciała mi o czymś opowiedzieć, to by to zrobiła bez tłumaczenia, że to nic.
- Rozumiem. Twoja sprawa, a nie moja - mruknąłem tylko pod nosem.
Znów ziewnąłem. Kate uczyniła podobnie.
- Ech... Podobno zlewanie jest zaraźliwe - rzuciłem od niechcenia.
Kate?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz