sobota, 7 maja 2016

Od Holly cd. Electra

Jakby nie zauważył, w koło tej szarej budy są te tereny i nie ma najmniejszego sensu mówić nieprawdy. Kolejne kłamstwo. Zakłamana, okłamana naiwna dusza. Na szczęście dzięki ,,pomocnym" łapą nauczyłam się nie wierzyć w jakieś brednie i dążyć do wyznania prawdy. Eh, manipulacja zawsze dobra.
- To jakaś wielka tajemnica? - cóż, już złymi manierami zaszedł mi za skórę i kłamstwem. Nie, żebym dążyła do jakiejś większej znajomości.
Rozejrzałam się po klatkach, w których było wiele psów. Tak, wydostaliśmy się z klatki. Ale nie ze schroniska. Przeniosłam wzrok na psa, ale nie na jego oczy.
- Nie, ale raczej nie potrzebna ci do szczęścia - fuknął trochę chłodno, odkrywając się za moją wypowiedź odpowiadającą na ,,Jak ci na imię?"
Chwilę stałam jak wryta, nie pozwalając, aby zauważył we mnie nutę emocji. Chwilę staliśmy tak milcząc - on z przodu, odwrócony łbem w moją stronę, a ja lustrując cały jego wygląd.
- Holly - mruknęłam w końcu. Cóż, spodziewałam się, że od początku tej dziwnej znajomości - bo się chyba znamy, będzie chciał wiedzieć tylko to.
Mieszaniec odwrócił się, po czym zaczął iść w stronę wejściowych potężnych drzwi, przez których niedawno próg przechodziłam. Zauważyłam kątem oka, jak udaje mu się otworzyć je. Niestety nie dostrzegłam dokładnie, jak. Po tym nawet nie rzucając mi wzroku, sprytnie wyniósł się z budynku. Z bezmyślnością pozwoliłam sobie iść za nim.
- Ty tak na serio? Nie mam ochoty się wykłócać - odrzekł, jakby próbując mnie wystraszyć.
Uh. No tak. Ileż to miałam przypadków gdy nie zdając sobie sprawy z moich czynów, chodziłam za kimś? Westchnęłam w duchu, znowu przeklinając na siebie. Zauważyłam jak pies oddala się w cień. Nie no, jak ja kocham śledzić innych. Mimo swoich niegodnych planów odeszłam w inną stronę, jednak do tego samego ciemnego i gęstego lasu. Parę minut przechodziłam,z myślą, że się zgubiłam. No tak, miałam rację. Położyłem się w krzakach, zasłaniając stertą liści. Przed moimi oczyma przeszła smuga, z sylwetki mi już znana. Wstałam bezszelestnie i powoli.
- Dość szybko wróciłeś.
- Dość szybko sobie odpuściłaś - powiedział, nie reagując zbytnio na moją obecność.
- Ja nigdy sobie nie odpuszczam - fuknęłam, naciskając na drugie słowo.
Nie zamierzałam iść za nim, zdecydowanie nie. Po chwili już zmierzałam w drugą stronę, gdy wyrwał mnie jego tajemniczy głos.
- Chyba nie zamierzasz uciekać - odparł, przeszywając mnie lśniącymi oczyma na wylot.
- A może jednak? - wskoczyłam na najbliższą skałę, poruszając się dalej.
- Nie przeżyjesz - uznał, robiąc parę niepewnych kroków w moją stronę.
- To chyba dobrze, co nie? Nie mam za bardzo powodów, aby przeżyć.
Pies westchnął pod nosem. Raczej nie chciał, żebym to usłyszała.
- Masz - warknął cicho, ledwo słyszalnie. Kolejne słowo, które nie miało do mnie dotrzeć.
Po chwili zacisnął zęby i oczy, bo widocznie się zorientował, że jednak wiem co powiedział.
- I co dalej? - zaśmiałam się ironicznie, ukazując delikatnie swoje kły.


Electro? Proszę, nie bij, wiem że krótkie i nudne xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz